Smokeły Wikia

No więc... bez wstępów przechodzimy dalej ;) Łaskawie proszę o nie omijanie przedmowy.

Przedmowa[]

Postanowiłam wraz z początkiem wakacji uwolnić się od męczących mnie co noc koszmarów i przelać je w słowa, dzielić się nimi, lepiej je rozumieć. To opowiadanie z początku chciałam pisać wyłącznie dla siebie, zapisać w folderze ukrytym w czeluściach pamięci komputera, aby nikt tego nie przeczytał. Jednak niektórzy ludzie są lepsi od innych. To jacy są - ich charakter, słowa, wsparcie - może w znaczącym stopniu wpłynąć na podejmowane przez nas decyzję. Mówienie i pisanie o sobie nigdy nie było moją mocna stroną. Zwykle nawet rozmowy z bliskimi przyjaciółmi ograniczały się do mówienia o niedawnych przeżyciach, szkole, czy wakacjach. Zazwyczaj nie mówiłam o swoich uczuciach, wydawały mi się strefą zbyt intymną, aby ktoś po za mną mógł o niej słyszeć. Chciałabym, podziękować Julii, którą możecie tutaj znaleźć pod pseudonimem CzkAsrtid fan za nasze rozmowy, za to, że mogłam przy niej powiedzieć wszystko to, co męczyło mnie od wielu tygodni i nie dawało normalnie funkcjonować. Odnalazłam w niej bratnią duszę. To dzięki niej zdecydowałam się to napisać, nawet, jeśli ona o tym nie wie.

Dziękuje za to, że jesteś, siostro.

Wracając do opowiadania. Będzie ono dosyć osobiste, bo nie piszę go dla ludzi - chociaż, oczywiście, nie bronię go czytać - tylko dla siebie. Te ostatnie tygodnie, przez które nie mogłam spać i oddaliłam się od najbliższych dały mi bardzo wiele do myślenia. Jednak sama gubię się w tym co myślę i w tym co czuję. Pragnę lepiej wszystko to zrozumieć, dlatego postanowiłam wszystkie swoje enigmatyczne myśli spisać i nadać im sens.

Podczas czytania wiele wątków i dialogów może wydać się niezrozumiałych, więc aby głębiej wniknąć w to opowiadanie należy patrzeć na nie jak na całość i zwracać uwagę na drobne zmiany w zachowaniu bohaterów, bo bez tej umiejętności szanse na zrozumienie prawdziwego przesłania i sensu jest nikłe, ledwie istniejące.

Jednocześnie, po tym wszystkim, po wszystkich wyjaśnieniach jestem zmuszona prosić wszystkich czytelników o zrozumienie, ponieważ nawet napisanie tej krótkiej przedmowy wiele mnie kosztowało. Przypłaciłam to nawet paroma łzami. Dalsze pisanie na razie wydaję mi się niemożliwe, jednak zrobię wszystko co w mojej mocy by pisać.

Dziękuję za przeczytanie przedmowy i zapraszam na opowiadanie.

(:

Prolog[]

Księżyc świecił wysoko na niebie. Aurea zrzuciła kołdrę na podłogę i skierowała się w stronę okna. Usiadła na parapecie ze zgiętymi kolanami, chowając twarz w dłoniach.

Czemu nie może spać?

Zaśnięcie i tak graniczyło z cudem, przez napierające na Aureę myli. Teraz dodatkowo co chwilę budzila się zlana potem, nerwowo ściskając poduszkę. Nie miała pojęcia co się z nią dzieje. Starała sie oddychać powoli. Pomimo tego, że wcale nie śniły jej się koszmary kiedy się budziła, była przerażona.

Zamknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu. Była tym wszystkim zmęczona, ale nie mogła spać. Ile to jeszcze będzie się ciągnąć?

Czekała na sen, ale nie nadchodził. Spuściła nogi z parapetu. Do wschodu słońca zostało jakieś cztery godziny. Co miała zrobić?  Wstała. Szybko ubrała sie w czarne szorty i zieloną koszulkę, wcisnęła na nogi trampki i po cichu wyszła z domu.

Drzwi zamknęły się z lekkim skrzypnięciem. Ruszyła ścieżką usypaną ze żwiru, który delikatnie szeleścił pod jej stopami. Było je trochę zimno i objęła dłońmi ramiona. Tego roku maj był wyjątkowo ciepły, jednak nocą wiał nieprzyjemny dla skóry wiatr.

Aurea pomyślała o czekających ja dzisiaj lekcjach i o zbliżającej się wycieczce klasowej. Wciąż nie mogła uwierzyć jak ten rok szkolny szybko zleciał. Skręciła w boczną uliczkę oglądając się za siebie. Wszystkie ulice były puste, świeciło się tylko kilka latarni. W bloku obok którego szła ktoś krzątał się po kuchni.

Trwającą dookoła ciszę mąciły tylko jej kroki. Szła rozmyślając. Rodzice pewnie nie będą zdziwieni, nie zastając jej w łóżku. Pewni pomyślą, że wyszła no poranne, dodatkowe zajęcia. sami wstawali stosunkowo późno, więc Aurea zazwyczaj była już w szkole, kiedy oni wychodzili do pracy. Za to nie wracali do późna.

Ciemnowłosa dziewczyna nawet nie zauważyła, kiedy znalazła się w lesie. Przysiadła po turecku na dużym, płaskim kamieniu. Zewszont dochodziły ją odgłosy lasu. Szelest liści, cichutkie skrzypienie gałęzi o gałąź, niby otwieranie starych drzwi. Aurea zamkneła oczy i spróbowała wychwycać różne odgłosy. Czula się coraz bardziej znużona.

-Mój boże, Aurea! co ty tu do jasnej cholery robisz!? I to jeszcze w szortach!

Głos Kamila wybudził ją z otępienia. Obejrzała się. Pomiędzy drzewami stali chłopcy z latarkami. Że tez nie usłyszała jak się zbliżają.

Najwyższy z nich, Kamil - który przemówił pierwszy - Był nieco wyższy niż Aurea, miał burzę cimno kastzanowych właosów, które delikatnie zakręcały się za jego uszami. jego oczy byly ciemno błękitne, niby morze przed sztormem.

Drugi, Maciek, niższy niż Aurea miał blond włosy w kolorze mokrego piasku. Geste rzęsy okalały duże, piwne oczy i podkreślały jego wieczny uśmiech.

Ostatni - Damian - również wyzszy od dziewczyny. Spoglądal na nią spokojnie jasno niebieskimi oczyma. Miał tez mocno ztargane wiatrem, czarne włosy.

Wszyscy trzej patrzyli na nia z wyczekiwaniem.