Smokeły Wikia
Advertisement

No więc... Postanowiłam napisać coś nowego... Ale nie o smokach. O... Pokemonach! Tak, właśnie. Opko z początku będzie trochę smutne, ale później będzie coraz weselsze. Będzie można się zgłaszać, ale jeszcze nie teraz. Po pierwszym rozdziale wszystko wytłumaczę. A sam prolog powinien ukazać się jeszcze dziś.


Prolog[]

Rok. Tyle minęło, odkąd straciłam Pokemona. Mój Sceptile był osłabiony chorobą. Później napadli na nas Team Aqua. Pamiętam, że ich Pokemony miały na sobie jakieś dziwne urządzenie... W życiu nie widziałam takich ataków. Któryś z ich trenerów zaszedł Sceptile'a od tyłu i coś mu wstrzyknął. Chwilę po tym wszyscy uciekli.

Na moich oczach słabł z minuty na minutę. Nie zdążyłam zawieźć go do Centrum Pokemonów. Zmarł.

Dziś, kiedy o tym myślę, łzy napływają mi do oczu. Był ze mną pół roku. Tworzyliśmy idealny zespół. Nie przepadał za innymi pokemonami, więc postanowiłam złapać takiego, którego on polubi. Ale takiego nie spotkałam. Zostałam sama, błąkając się po Hoenn. Nie chciałam wracać do domu. Ale coś ciągnęło mnie do gór niedaleko drogi 120. Więc tam też się udałam.


Rozdział 1[]

Szłam przełęczą. Luźne kamienie usuwały mi się spod stóp. Plecak mi ciążył, a przy pasie czułam sześć pustych poke balli i jednego ultra balla. Nagle zatrzymałam się. Przedemną rozciągała się przepaść szeroka na jakieś trzy metry. No nie, tego nie przeskoczę. 

-Absol! - usłyszałam za sobą Pokemona.

Odwróciłam się powoli i spojrzałam prosto w fioletowe, lśniące oczy Absola. Do tego nieprzeciętnie dużego. Czubek mojej głowy znajdował się na poziomie jego szyi. Stał jakieś dwa i pół metra ode mnie. Świetnie! Czyli zaraz coś się stanie. Ziemia jak na zawołanie zaczęła się trząść. Ze zbocza góry zaczęły spadać kamienie. Absol popatrzył na mnie uważnie. Głazy już prawie dotarły do miejsca w którym stałam.

Stworzenie skoczyło na mnie. Zamknęłam oczy, ale nie poczułam bólu, tylko... że unoszę się w powietrzu. Trwało to najwyżej półtorej sekundy, ale było niesamowite. Jednak ta niesamowitość się zaraz skończyła, bo uderzyłam głową w skałę i na parę minut straciłam przytomność.

Dobra ludziki! Oto formularz zgłoszeń:

Imię:

Nazwisko:

Wiek:

Pokemony (6):

Ubiór:

Wygląd:

Historia (niekoniecznie):

Charakter:

Inne:

Tak z góry uprzedzam, że mogę nie przyjąć zgłoszeń! Po prostu wybiorę te najlepsze. Nje obrażać się za to proszę. I jeszcze coś. Potrzebuję dwóch chłopaków i jednej dziewczyny. Bo jedną już mam. Z tymi pokami to tak, że postarajcie się wybierać takie, których inni nie mają. Czyli Absol i Fenekin są zarezerwowane dla mnie :x. Chyba że bardzo chcecie Fenekina, to możecie, ale Absola nje tykać xD. A część z Pokemonów które wypiszecie, wasze postacie będą łapać po drodze. A! I legendy niedozwolone! To tyle xd. A tu rysek Absol, której imienia jeszcze nie zdradzę (choć część osób co siedziała na czacie je zna...)


Kiedy W KOŃCU zachciało mi się otworzyć oczy, zorientowałam się, że Absol tu dalej jest. Siedział, a właściwie siedziała, jak po chwili się zorientowałam, koło mnie. Lizała łapę, wzdłóż której ciągnęło się rozcięcie. Musiała się zranić przy lądowaniu.

Ja postanowiłam sobie, że nie dam kolejnemu pokemonowi odejść. Nie tym razem. Podeszłam do niej i wyciągnęłam z plecaka bandaże. Warknęła na mnie, ale nic nie zrobiła. Kiedy już owinęłam jej łapę, wyciągnęłam telefon. Wybrałam szybko numer do Centrum i czekałam. Usiadłam sobie koło Katastrofy, jak ją już zaczęłam w myślach nazywać, i spróbowałam pogłaskać. Najpierw niechętnie, a potem coraz łatwiej oddawała się pieszczotom. 

W końcu usłyszałam śmigła helikoptera. Było tu zbyt stromo, żeby jeździć samochodem, więc poleciałyśmy. 

Katastrofa

Ta-daaam! Odrysowane kontury jak coś xd

To tego... Reszta nexta później, bo muszę kończyć. Wygrywa postać Myszy, chociażby dlatego, że się strasznie nastarała, i nie wiem, skąd Cor wzięła dwie Eevee. Sorry. Dostaniesz dedyka na pocieszenie jak chcesz c:

Patrzyłam ze zdenerwowaniem w stronę sali, w której siedziała Katastrofa. Nagle podszedł do mnie jakiś chłopak.


- No hej. Czekasz na pokemona?


Przytaknęłam nerwowo.


- Jest ranna i się o nią boję.


- A po co te nerwy? Wyluzuj trochę, to tylko pokemon. - Po tych słowach już go nie lubiłam.


- Idioto! - ofuknęła go jakaś dziewczyna, podchodząc do mnie. - Przepraszam za niego. Nie ma wyczucia i nie przejmuje się pokemonami. Najgorszy kuzyn, jaki mógł mi się trafić.


- Dzięki. A ty po co tu jesteś?


- Houndoom się czymś zatruł. A jak u twoich?


- No, właściwie to nawet nie jest mój pokemon. Absol uratowała mi życie, ale zraniła się w łapę. Już nie jestem trenerką. Bo... Mój Sceptile zmarł... - zaczęłam szybko mrugać. W sumie to nie miałam zielonego pojęcia, czemu jej to mówię. Tak jakiś czułam.


- Alessia.


- Nika. Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale przerwało mi radosne szczeknięcie. Rana była zszyta specjalną nicią, która po pewnym czasie się rozpuszcza.


- Boże! To jest ta twoja Absol? - wytrzeszczyła oczy moja nowa znajoma. Pokiwałam głową.


- Chodź, odwieziemy cię do domu. - westchnęłam do pokemona. - Pojedziesz ze mną? - spojrzałam błagalnie na dziewczynę.


- Dobra. Tylko niech Houndoom'a wypuszczą.


Tak, wiem :V

Advertisement